poniedziałek, 5 lipca 2010

Dance! Dance! Daaaance!!!

2 lipca - Gdynia - Babie Doły - drugi dzień Open'er Festival. Dzień na który czekałam tak strasznie długo... Nie będę się rozpisywać o wszystkich przygotowaniach, czekaniu - liczył się tylko ten jeden magiczny koncert. Ustawianie sprzetu. Gitara Gustafa na scenie - wtedy zaczyna do mnie docierać, co się dzieje.
I nagle
Wychodzą
Najpierw Sam, Mats i CJ
Potem Björn
Na końcu Gustaf
W tym momencie przypomniałam sobie, że miałam oddychać.
Zaczęli od The Quarry. Ja już prawie zwariowałam - The Quarry albo High Heels to były te piosenki które najbardziej najbardziej chciałam usłyszeć. A tu takie wejście. O Boże. W tym momencie kochałam ich najbardziej na świecie. Jezu to było piękne. Nie pamietam dokładnie kolejności, ale potem było chyba God Knows, a potem White Wall... White Wall - piosenka którą kocham w wersji live, nie spodziewałam się, że ją zagrają - kiedy zaczęli... to ja nie wiem... myślałam że zwariuję - to było za piękne, żeby było prawdziwe... a jednak... Potem (kolejność mogę pomylić) Mr Moon ("nowa" wersja, bardziej akustyczna), The Band, Sheepdog (po tej piosence myślałam, że zdarłam gardło na amen xD), Gloria (o kurde jak oni to zaczynali <3 ), Memphis Tennesseee, Down In The Past, Mean Street, Give Me Fire, Long Before Rock'n'roll, If I Don't Live Today, Then I Might Be Here Tomorrow (popłakałam się... popłakałam się rok temu jak oglądałam Rock Am Ring i to zagrali, popłakałam się i teraz)... Zeszli na chwilę, wrócili z Dance With Somebody - nasz polski Street Team miał przygotowany flashmob - wyszło nam to średnio, ale frajda była :D
Nie potrafię oddać emocji które miały miejsce na koncercie, tej wspaniałej atmosfery, tego całego nastroju - Mando jak zwykle dali z siebie wszystko - ale tym razem w końcu mogłam zobaczyć to na żywo, poczuć to na własnej skórze... Ja nie potrafię tego opisać - może zdjęcia oddadzą choć po części to, co tam się działo:










To był chyba najwspanialszy koncert w moim życiu... a to jeszcze nie był koniec. Przed nami było jeszcze spotkanie z Mando. Spotkanie które było dla mnie tym ważne, że miałam dla nich mały prezent... Po jakimś czasie zjawił się Carlos - manager i zaprowadził nas na tyły signing tent. Stoimy, czekamy, śpiewamy - po chwili przychodzą. Na początku widziałam tylko Björna, CJa, Matsa i Sama, dopiero po chwili zjawił sie Gustaf. Ta chwila kiedy witali się z nami - była jedną z najpiękniejszych tego wieczoru. Dla mnie najpiękniejszy moment miał dopiero nadejść. Po któtkiej rozmowie przyszła kolej na nasze prezenty - podchodzę do Gustafa i podaję mu tubę: "From me and our Street Team".
Otwierają.
A w środku:

Rysunek, który rysowałam 4 miesiące. Specjalnie dla nich. w dowód wdzięczności za wszystko - za muzykę, za to, że przyjechali do Polski, za to, że są. Tak bardzo chciałam im go dać. I marzenie się spełniło. Kiedy go otworzyli i zobaczyłam uśmiechy na ich twarzach wiedziałam, że to jedna z najcudowniejszych chwil w moim życiu. W tym momencie poczułam, że warto było przez 4 miesiące męczyć się rysując na starym komputerze, nie spać po nocach - warto było dla tej chwili. Kiedy jeszcze Gustaf powiedział, że powieszą rysunek u siebie w studiu, myślałam, że to sen. To było zbyt piękne. A jednak :D
Potem jeszcze autografy, pamiątkowe zdjęcie - i dzień można uznać za skończony. Dzień, który zapamiętam do końca życia.

Mando Diao - dziękuję wam za wszystko.
Dziękuję za to, że przyjechaliście do Polski
Dziękuję, za wspaniały koncert
Dziękuję za to, że okazaliście się być tak wspaniałymi ludźmi
W końcu - dziękuję za to, że spodobał się wam mój rysunek :) Nie ma dla mnie lepszej nagrody niż wasza radość :)
DZIĘKUJĘ!!!

I do zobaczenia następnym razem - oby jak najszybciej :)