poniedziałek, 20 grudnia 2010

Die Toten Hosen 6.10.2010

Tak, czasami zapominam, że mam bloga...
Tak, wiem, że z opóźnieniem większym niż PKP w śnieżycę...
Ale lepiej późno niż wcale ;)

9:00 - Przegląd You Tube. Obudziłam się ok. 8:00 co mi się zwykle nie zdarza (zwłaszcza w dniu koncertu - czasem noc przed nie mogę w ogóle spać) - ale to może dlatego, że nie docierało do mnie, że pójde na koncert. No wiecie, nigdzie nie trzeba jechać, nie ma podróży przez pół Polski, nie ma tego klimatu - wszystko na miejscu. Tak więc byłam niejako oazą spokoju i nie ogarniałam faktu koncertu. Przeglądam YT myśląc "może są jakieś filmiki z Poznania (gdzie grali dzień wcześniej). Były. Zaczęłam oglądać. W tym momencie do mnie dotarło - "O cholera, koncert oO" Przygotowania czas zacząć

14:00 - Bilet spakowany. Dvd i płyty do podpisania spakowane. Kartki na autografy dla znajomych spakowane. Można iść Gwizdnęłam Justynie (współlokatorce) telefon i przez całą drogę słuchałam DTH (w swoim oszczędzałam baterię, jako, że nie miałam aparatu a zdjęcia chciałam jednak czymś robić). Ok. 15 byłam w Gdańsku, zahaczyłam jeszcze o Empik, przejrzałam nowego "Teraz Rocka", przeczytałam artykuł o Hosen, zobaczyłam ze 3 zapowiedzi koncertu, uznałam dzień za udany i wyszłam.
Droga do Parlamentu - nawet tak długo nie błądziłam xD Przed 16 już byłam ( no co, w domu bym nie wysiedziała... zresztą nie lubię nigdzie lecieć na ostatnią chwilę ). Myślę sobie - posiedzę sobie elegancko przed klubem, poczekam, zajmę jakieś fajne miejsce... docieram pod klub - no i zonk. 5 Niemców już oblega wejście do klubu. Aha. super. Jeden coś tam rzucił uwagę na temat mojej koszulki, że fajna... No co ma nie być fajna, kiedy sama ją robiłam Wszyscy w "firmowych" koszulkach, bluzach DTH, a ja swojej zapomniałam wziać z domu, więc w pracy zrobiłam sobie okazjonalną xDD A wyglądała tak:


No nic, stoję, czekam. Potem mi się znudziło i zaczęłam robić kółka dookoła klubu, zerkając co chwila w stronę tourbusu... Tak myślę, że to był tourbus. Stały 2 na niemieckich blachach, wiec raczej tak xD Po jakimś czasie ilość Niemców przypadająca na jednego Polaka w obrębie 100m od parlamentu zaczęła wzrastać. A Hosenów nie widać. Czaiłam się na jakieś zdjęcia i autografy przed koncertem a ich nie ma... no nic, poczekam - i tak nie mam co robić. W międzyczasie zaczęło się robić trochę chłodno, ale ok, wytrzymamy
Po jakimś czasie podjechał 3 niemiecki autokar. No wycieczka normalnie -_-' (czy oni nie mają koncertów u siebie?). W tym samym czasie zauważam, że jakiś gość rozmawia przez telefon po polsku. Swój człowiek! Kiedy skończył, podeszłam do niego i spytałam czy też przyjechał na koncert... No i tak poznałam kolegów Łukasza i Tomka Zabijaliśmy czas rozmową o Hosen i staraniu się nie zamarznąć (tak, ja miałam najgorzej xD). Co chwila zerkamy w stronę parkingu, żeby przyuważyć ich, kiedy będą szli (to "co chwila" jest naprawdę znaczące, bo właściwie nie odrywaliśmy wzroku od tamtych okolic). W którymś momencie tak patrzę, patrzę... i mówię do chłopaków "Ej, czy mi się wydaje, czy widzę Kuddela?" [gitarzysta] Łukasz - "O kurde to on" Ja - "Ha!" (to było bardziej takie wewnętrzne "ha!" świadczące o tym, że niektóre osoby nawet ja rozpoznam z niemałej odległości, chociaż nigdy nie widziałam ich tak blisko). Idziemy Łukasz podleciał do zdjęcia, potem ja dałam Tomkowi swój telefon (jako, że mój kumpel z aparatem się jeszcze nie pojawił), ale coś mu nie wychodziło, więc zrobił zdjęcie aparatem i powiedział, że potem mi prześlą.
O Jezu miałam zdjęcie z Kuddelem
Szukamy wzrokiem reszty. Nie ma. Kuddel wszedł do hotelu i to by było na tyle. Brakowało mi 4 osób. Myśleliśmy, że za chwilę się zjawią. Ale nie.
I wtedy byliśmy świadkami pierwszego tego dnia teleportu oO Bo inaczej się tego nie da ująć. Jak 5 chłopa (no dobra, 4) zdołało przetransportować się do hotelu, do którego prowadziła jedna droga, będąca ciągle pod naszą obserwacją? Maaaaaaaagia...
Umieją się teleportować. Ten tourbus jest dla picu.

Rozkminiając przez najbliższe pół godziny w/w zjawisko, poszliśmy do Żabki. Po piwo xD Znaczy się chłopaki poszli po piwo, ja im tylko towarzyszyłam (i potem pomagałam nieco to piwo wypić, ale to szczegół... No co, zimno było xD).

Ok. 18:00 zjawia się Bartek - kumpel Justyny, a od niedawna i mój xD To z nim miałam iść na koncert. Justyna też się zjawiła - tak, żeby potowarzyszyć Na tamtą chwilę mój poziom odporności na zimno był zadziwiająco niski i jakoś dziwnie marzyłam o tym, żeby zaczęli wpuszczać ludzi (wiecie co - myślałam że przed AFI było zimno... ale w porównaniu z tym, to wtedy było jeszcze ciepło). Dochodzę do wniosku, że jeśli wyjdę z tego koncertu bez przeziębienia, to będę masterem.

19:00 - zaczynają wpuszczać ludzi. Justyna sobie idzie, my wbijamy do środka. Bilet, szatnia i pod drzwi. Po jakimś czasie drzwi się otwierają. Kilku osobom udało się wbiec, reszcie zamknęli. No co to miało kurde być? -_-' Niemcy przed nami (nie żeby za nami ich nie było, ale przed nami byli ci, którzy koczowali przed wejściem). Czekamy. Bartek chce iść po piwo. Każę mu się zamknąć. Nadal czekamy. W końcu otworzyli - to był chyba najszybszy sprint w moim życiu xD Ostatecznie wylądowałam w 2 rzędzie, jedną ręką trzymałam się barierki. Barierki... hmm... taka odległość od sceny to mi się podobała Obok był Łukasz, za mną Bartek i Tomek. Przede mną 2 Niemki (o których jeszcze wspomnę). Czekając na rozpoczęcie zastanawiam się, jaki odsetek publiczności stanowią Niemcy. Dochodzę do wniosku, że duży. Bardzo duży.

20:00 - Wchodzi support. Generalnie chłopaki mieli przerąbane, bo Niemcy chcieli Hosen - my czekając na AFI przynajmniej próbowaliśmy się bawić, nie staliśmy i oscentacyjnie pokazywaliśmy, że supportu to my nie chcemy... no ale cóż... Aż mi ich trochę było szkoda, bo nie byli tacy straszni. No ale co poradzić. W międzyczasie kombinuję, jak tu wbić się na barierki. Problem stanowi Niemka przede mną i ewentualnie jej koleżanka z boku. Charakterystyka Niemki: "objętościowo" gdzieś tak 3 razy taka jak ja, nawet nie drgnie, kiedy lekko przesuwałam rękę po barierce, żeby zrobić sobie miejsce, to ona zaraz tę rękę odsuwała. Mało tego - rozłożyła sie z łokciami na barierce tak, że myślałam, że zaraz całą zajmie. Cholera. Jak stoję przy barierkach to staram się stać tak, żeby jak najmniej miejsca zająć, żeby się jeszce ludzie obok mnie zmieścili... ale nie ona... Ta co się zachowywała, jakby tę barierkę ze sobą przyniosła i nie da jej nikomu dotknąć -_-' Jeszcze potem do mnie z tekstem, że nie ma miejsca i że nie wejde (jakbyś kuźwa zabrała te łokcie to było ) - mówię, jej, że to ludzie z tyłu napierają, ale nie wyglądała na zbytnio przekonaną. Jej problem. A wiecie co było najbardziej wkurzające? Niemka - ma miliard okazji na koncert w swoim kraju, a jak się okazało miała bilety na wszystkie koncerty DTH w Polsce. Nie no, ja jej nie wypominam, chce to niech jeździ, tylko kurrrrde mogła by dać ludziom też się trochę zabawić... no żesz...

21:00 - support schodzi, ciśnienie mi rośnie. Wnoszą sprzęt Hosen, ja skupiam wzrok na wejściu, żeby zauważyć kiedy wejdą. Nagle zaczynam słyszeć jakieś piski. Patrzę na wejście - no nie ma ich jeszcze. Spojrzałam w górę (Parlement ma 3 poziomy - scenę i jeszcze 2 "piętra") - widzę Andiego na piętrze oO No żesz, kolejny teleport oO Potem zauważam Breitiego i Voma - znaczy się są tam chyba wszyscy. Andi odstawia jakieś cyrki, Vom też (czyli normalka xD). Zauważam Kuddela - zaczynają schodzić - ale oczywiście nie naokoło czy tam w dół i normalnym wejściem na scenę, tylko przeszli przez barierkę na piętrze i elegancko zeszli po głośnikach i skrzyniach na scenę xD Tak, to takie w ich stylu xD 2 już na scenie - gdzie jest Campino? Odwracam głowę - akurat schodził. Ja pierdziele, jak oni byli blisko oO Barierki publiczności prawie że zaczynały się tam, gdzie kończyła się scena. Stojąc w pierwszym rzędzie o dobrze się wychylając można ich chyba było dotknąć oO Campino na scenie - ja już mam zgona. Zaczynają grać - no i się zaczęło Setlista - tak mniej więcej: Strom, Du lebst nur einmal, Vida Desesperada Innen alles neu, Auswartsspiel, Disco, Alles Was War, Madeleine, Liebeslied, Das Madchen aus Rottweil, Wunsch dir was, Call Of The Wild, Cokane In My Brain, Niemals Einer Meinung, Alles aus liebe, Should I Stay Or Should I Go, Verschwende deine Zeit, Steh auf wenn du am Boden bist, Pushed again, Hier Kommt Alex, Shonen Gruss Auf wiedersehen. Gdzieś w połowie koncertu przekonałam się, co to jest dobry [punk]rockowy koncert. To był chaos nie do ogarnięcia xD Wyrzuciło mnie gdzies do środka publiczności, może troche bliżej, bywały chwile kiedy myślałam, że nie dożyję końca koncertu (w pewnym momencie aż się ochroniarz zainteresował czy wszystko ze mną ok, bo jedną dziewczynę już zdążyli wynieść - powiedziałam, że jest ok... że niby co, na DTH mieli by mnie wynosić? O nie nie nie, nie ma takiej opcji ). Po godzinie - ból wszystkiego - rąk, pleców, nóg, bioder i wszystkiego innego po drodze. Miałam tego świadomość, ale ból do mnie jeszcze nie docierał. Było zbyt pięknie Campino się do mnie parę razy ze sceny uśmiechnął <33333, Andi też. W ogóle ich kontakt z publicznością był genialny jak zwykle - Campino między piosenkami mówił (a raczej czytał xD) po polsku, Kuddel szczerzył się do zdjęć, Andi podobno skoczył w publiczność z gitarę ale kuuurde wtedy musiałam być gdzies z tyłu i nic nie widziałam Za to widziałam, kiedy Campino wspiął się na piętro, chodził po nim trzymając się barierki, po czym starym zwyczajem wskoczył w publiczność Gdybym stała tam, gdzie stałam na początku, to bym była bliżej, ale potem już stałam za daleko akcji Za to spadło na mnie trochę piwa i wody, które Campino rzucał ze sceny Zawsze to jakaś ochłoda ^^ Potem były bisy - wracali chyba ze 3 razy Grali (kolejności bisów nie pamietam): Zamrożona wyborowa (hicior imprezy xDD), Liebesspieler, Bonnie & Clyde (pamiętan, bo wtedy Campino tak na mnie fajnie spojrzał... Chyba musiałam być w niezłym stanie xD), 10 kleine Jagermeister, Freunde, Blitzkrieg Bop, I Feel Fine, Schon sein, You'll Never Walk Alone (pewnie jeszcze o czymś zapomniałam). Andi zaczął rozdawać kostki do grania - i tu miałam lekkiego nerwa. Przede mną stały 2 małe dziewczynki, gdzieś tak z 10-12 lat, to już był bok sceny, więc w miarę bezpiecznie, ich matka zaraz za nimi... Wszystkie 3 dostały, a ja nie
Ehhh.... no trudno się mówi.
Ale muszę dodać, że w międzyczasie rozwiązała się zagadka gdzie jest krzyż. A mianowicie - krzyż był na koncercie Dokładniej rzecz ujmując - ludzie na górze mieli transparent z godłem Hosen i Bad Religion, a po środku był duży biały krzyż z napisem - tak więc odnalazłam krzyż ^^.

23:00 - koniec koncertu. 2h szaleństwa i chaosu. Jeden z najlepszych koncertów na jakim byłam - zobaczyć Hosen na żywo to coś cudownego - ogień, energia i szpagaty w powietrzu Wyszłam na zewnątrz - w mokrej koszulce (jako że jakieś 10 min później już się ze mnie lało a włosy mogłam wykręcać xD) - doszłam do wniosku, że jeśli po tym wszystkim wyjdę bez choroby - to będę master to potęgi entej xD Wróciłam do środka do reszty - znalazłam chłopaków i zaczęliśmy nawijać o koncercie. Przede mną było jeszcze najważniejsze zadanie - zdjęcia z Hosenami. W międzyczasie zastanawiamy się, czy iść pod tourbus czy czekać tutaj. Łukasz mówi, że lepiej w klubie. Ok, zostajemy. Chwilę później zjawiła sie Justyna, co mnie zdziwiło - niemniej było miło ^^ Siedzimy, pijemy (podkradałam Bartkowi piwo, bo już byłam w takim stanie, że chciałam sie napić czegokolwiek xD). Nie wiem ile czasu minęło, ale nagle Justyna do mnie mówi "Odwóć się i zobacz kto za tobą stoi". Odwracam się i co widzę? Na niższym piętrze tłum ludzi a w środku Campino oO 5 metrów ode mnie oO Czyli jednak zostali w klubie na, nazwijmy to, after-party. Ja już w szoku, zgarniam Łukasza i lecimy do niego, rozkminiając ich kolejny tego dnia teleport. Miałam zabrać ze sobą wszystko co miałam do podpisania, ale nie miałam już na to siły - chciałam już tylko zdjęcia. Lecimy. Po chwili zatrzymuję się, odwracam, Łukasza nie ma. Zauważyłam go w tyle - spojrzał na mnie i się zatrzymał. W tym momencie zauważyłam, że koło niego stoi Andi (którego lecąc do Campino minęłam i nie zauważyłam xDDD). Nie mogąc przegapić takiej okazji podleciałam i ustawiłam się ładnie do zdjęcia (a Andi był bardzo sympatyczny, bardzo ^^). Z zacieszem na mordzie czekam aż Campino wyjdzie na górę. Wyszedł. lecimy do niego, próbując przebić się przez tych, którzy też się czają na zdjęcie. Łukasz dał mi aparat, żebym zrobiła mu zdjecie z Campino. Stoję z aparatem jakieś 2 metry od niego (O Jezu <3) i czekam. On z kimś rozmawia. Nagle mnie zauważył - spojrzał na mnie, uśmiechnął się - "Hi" I to był szok oO Jeszcze nic nie zdążyłam zrobić, nawet podejść w miarę blisko, a on uśmiecha się do mnie, wita i podaje mi rękę oO Chyba dopiero po sekundzie ogarnęłam sytuację. Spojrzał na mnie raz jeszcze i chyba potem zaczął dalej z kimś gadać. Chwilę później Łukasz ustawia się do zdjęcia, robię zdjęcie, czekam na swoją kolej. Ktoś mi się wciął w kolejkę, ale to nic, dłużej sobie na Campino popatrzę xD Moja kolej - podchodzę bliżej. Zauważył mnie - znowu sie uśmiechnął (uroczo to robi ^^). Spojrzał na mnie i zauważył moją koszulkę - wskazał na nią:
"Nice T-shirt"
'Danke"
Potem spytał mnie po niemiecku skąd ją mam - powiedziałam, że sama ją zrobiłam. Wtedy podał mi rękę po raz drugi. Z uznaniem. Podwójny szok i +50 do respektu. Kolej na zdjęcie. Jezuu, czekałam na tę chwilę od czasu ostatniego ich koncertu. A nawet jeszcze dłużej. I w końcu marzenie się spełniło. Podziekowałam mu, on się do mnie uśmiechnął raz jeszcze. Wracam do ludzi próbując ogarnąć sytuację. Justyna mi mówiła, że miałam jakiś dziwny zaciesz na ryju xD Nie dociera do mnie pół faktów z otoczenia (Justyna do mnie: "Ale Campino jest faaaaaajny - ja tak siedze, on na mnie spojrzał, pomachałam mu, on się uśmiechnął i mi odmachał" xD). Po chwili doszłam do wniosku, że jeszcze by mi się zdjęcie z Vomem przydało. Breitiego raczej nie znajdę, ale Voma to bym gdzieś znalazła. Idę go szukać. I tu znowu teleport - był Campino, był Andi - i nagle ich nie ma oO
Oni mnie chyba nigdy nie przestaną zadziwiać.
No nic, lecę szukać Voma. I co? I znalazłam Wracam się po Łukasza i idziemy. Chwila cierpliwości i mam kolejne zdjęcie Misja wykonana. Chłopaki też planują się już zwijać. Wychodzimy przed klub, żegnamy się i rozchodzimy w swoje strony. Ja, Justyna i Bartek idziemy jeszcze po wino (teraz jak o tym myślę, to nawet nie wiem właściwie dlaczego xD). Zaczynam odczuwać ból - dopiero teraz xD Skutkiem czego Bartek niósł mnie na barana przez jakiś odcinek drogi (albo to moje zmęczenie, albo nam po prostu odbiło, nie wiem xD).

Łukasz i Tomek przesłali mi zdjęcia, tak więc mogę się nimi pochwalić ^^
Aha, pisałam już może, że Bartek złapał i dał mi puszkę po piwie którą rzucił w publiczność Campino? Nie? No to wspominam ^^

I zdjęcia:






To kiedy kolejny koncert? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz